Odnalazłam mamę i wróciłyśmy do domu. Przez całą drogę byłam bardzo cicha. Zapatrzona w szybę samochodu jadącego na lotnisko czułam odrazę do zachowania rodziców. Dlaczego oni nie chcieli byc czarodziejami? Dlaczego się tego wyrzekli? Dlaczego?!
- Miley, co ci jest? - zapytała moja mama, gdy już leciałyśmy do Ameryki.
- Nic. - burknęłam w odpowiedzi. Przez całą drogę się nie odzywałam, lecz kiedy weszłam do mieszkania wybuchłam.
- Dlaczego mi to zrobiliście?! Dlaczego nie mówiliście o magii?
- My... - rodzice spojrzeli po sobie - Chcieliśmy cię chronic.
- Przed czym? Przed tym cudownym światem...?
- Teraz tego nie zrozumiesz, kiedyś się dowiesz. Obiecujemy ci to.
Łzy napłynęły mi do oczu. Pobiegłam do swojego pokoju.
Następne dni minęły dobrze i spokojnie. Pogodziłam się z myślą o tym, że jestem za mała na prawdę i znowu wiedliśmy spokojne życie. Nie rozmawiałam o tych rzeczach więcej tak samo jak rodzice.
W końcu wakacje zaczynały się kończyc, a ja zamierzałam w jakikolwiek sposób skontaktowac się z moimi nowymi znajomymi. Ubłagałam rodziców i mama zgodziła się pojechac ze mną na Pokątną. Tam zajrzałam wszędzie. Miałam małe nadzieje na to, że znajdę Efirę lub Lucy, ale chciałam coś zrobic. Stanęłam na przeciwko banku Gringota i ostatni raz się rozejrzałam. Były tam! Własnie kupowały sobie lody. Podbiegłam do ich.
- Cześc dziewczyny! Pamiętacie mnei jeszcze?
(Lucida? Efira?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz