Ta jej gadanina doprowadzała mnie do szału... Ale dobrze. Chciała mnie poznać to niech mnie pozna. Najgorsze było to, że nie wiedziałem czy kiedykolwiek się ode mnie odczepi.
Wniosłem oczy do góry, co Piper uznała chyba za zgodę. Weszliśmy w tłum, a ja zamierzałem zagadać.
- No więc, wiem, że jesteś jedynaczką i masz na imię Piper. Ja też jestem jedynakiem. Mieszkam w Nowym Jorku. Mój ojciec jest milionerem, a matka tak po prostu zajmuje się domem. Tak naprawdę to w środku jest niepoprawną artystką. Kocha malować. Tata jest mugolem, mama czarownicą. Jesteśmy oczywiście bogaci. - posłałem jej jeden z moich dumnych (i dla niektórych wykurzających) uśmiechów. - A co do mojego charakteru to w streszczeniu brzmi on tak: sarkastyczny, uśmiechnięty, zabawny, inteligentny (nie chwaląc się) i pomysłowy podrywacz z rudymi włosami. Koniec! Teraz ty. No wiesz, opowiedz mi coś tym razem o sobie.
(Piper?) Przepraszam, że takie krótkie, ale jakoś nie mam weny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz