Lucy popędziła do madame Malkin, a mama była w Esach i Floresach. Zostałam sama u Olivandera, który już zaczął zajmować się różdżką dla dziewczyny o kręconych włosach w kolorze mysiego brązu. Na początku nie zwróciłam na nią uwagi. Byłam zbyt zaaferowana moją pierwszą różdżką, która podobno ma bardzo wielki potencjał. Stałam blisko drzwi ciągle obracając ją w palcach. Ona pomoże mi się stać potężną czarownicą.
Po chwili wyrwałam się z tych rozmyślań i wyszłam ze sklepu. W drzwiach zderzyłam się z tą dziewczyną.
- Przepraszam - mruknęła niezadowolona.
- Nic się nie stało - westchnęłam chowając różdżkę do kieszeni dżinsów.
Otaksowała mnie wzrokiem swoich zielonych oczu. Ona była ubrana w modną sukienkę i baleriny, z pewnością od jakiegoś znanego projektanta. Była wyraźnie zgorszona moimi porwanymi, dżinsowymi szortami, dziurawymi rajstopami i trampkami. Przynajmniej T-shirt miałam elegancko wciągnięty w spodnie.
- Też wybierasz się do Hogwartu - stwierdziła. - Jak masz na imię?
- Efira, ale większość ludzi nazywa mnie Effy.
- Miley Sevry - podała mi lekko opaloną rękę.
Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się.
- Jesteś z rodzicami? - zapytałam.
- Tak. Są u madame Malkin. Masz już szaty?
- Poszła po nie moja siostra, możemy tam iść - zaproponowałam.
Lucy już dążyła w naszym kierunku z torbą pełną szat. Spojrzała badawczo na Miley, a potem na mnie. Chyba poczuła się zakłopotana eleganckim wyglądem mojej nowej znajomej - była ubrana dokładnie tak samo jak ja, tylko, że jej rajstopy były bardziej podarte.
- To jest Lucida, moja siostra bliźniaczka - odezwałam się, bo ta idiotka nie chciała się przedstawić.
<Miley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz