czwartek, 31 lipca 2014

Od Evaline

Właśnie szykowaliśmy się do śniadania, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Ciekawe kto to o tej porze - zainteresowałam się.
- Ja otworzę - odrzekła mama.
Poszłam za nią i ze zniecierpliwieniem czekałam, aż zobaczę, kto nas odwiedził. Nie przypuszczałam, że ta wizyta zmieni moje życie na zawsze.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc? - przywitała się mama.
Za progiem stała niezbyt wysoka kobieta w kręconych włosach i z dziwnym szpiczastym kapeluszem na głowie.
- Dzień dobry! Czy mogłabym wejść? Mam dla państwa, a szczególnie Waszej córki, ważny list.
Mama zaprosiła ruchem ręki nieznajomą do salonu, po czym zawowałała tatë.
- A więc o co konkretnie chodzi? - zapytał ojciec.
- Nazywam się Pomona Sprout. Jestem nauczycielką w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wasza córka była zapisana do tej szkoły od urodzenia. Z pewnością zauważyliście, że jest trochę inna niż wszyscy.
- Co pani chce przez to powiedzieć? - zapytała mocno zdziwiona mama.
- Wasza córka jest czarownicą. Proszę, oto list potwierdzający jej przyjęcie do Hogwartu.
Byłam tak zaskoczona, że słów mi zabrakło. Ja czarownicą?! Przecież to kompletnie niemożliwe. Nachyliłam się nad listem i przeczytałam jego treść. Kobieta nie kłamała. Naprawdę mogłam czarować! Niesamowite! Rodzice spojrzeli po sobie, nie mniej zbici z tropu niż ja, ale po chwili uśmiechnęli się do siebie. Potem kobieta zaczęła nam tłumaczyć, jak dotrzeć na najdziwniejszy peron świata - 9 i trzy czwarte oraz omówiła inne kwestie.
- Przepraszam, czy mogę o coś zapytać? - rzekłam.
- Bardzo proszę, panno Evaline.
- Gdzie ja w Bristol kupię różdżkę?
- Na śmierć zapomniałam. Wszystkie rzeczy znajdziesz na ulicy Pokątnej. Prowadzi do niej tajne przejście za Dziurawym Kotłem.
- Czy mogłaby pani nas tam zaprowadzić? - zapytałam, bo za Chiny Ludowe nie wiem, jak tam trafić.
- Dobrze.
Po chwili przywołała nas do siebie i kazała złapać się za ręce. Wypowiedziała coś pod nosem i sekundę potem byliśmy już w Dziurawym kotle. Nauczycielka przywitała się z barmanem, po czym zaprowadziła nas pod wysoki mur. Uderzyła różdżką w poszczególne cegły. Chwilę potem widzieliśmy już Pokątną w pełnej krasie.
- Tu Was zostawiam. Na tej kartce jest lista zakupów. Powodzenia! - rzekła pani Sprout, po czym zniknęła jak kamfora.
- To co tam mamy do kupienia? - zapytał z uśmiechem tata.
Spojrzałam na listę, po czym zaczęłam wyczytywać poszczególne pozycje.
- ... i różdżkę.
- Dobrze, my pójdziemy po szaty, a Ty idź do księgarni. Spotkamy się w księgarni, dobrze? - zaproponowała mama.
Kiwnęłam potakująco głową i po chwili każdy poszedł w swoją stronę. Nie znałam tej ulicy kompletnie, a moja orientacja w nowym miejscu jest na poziomie zera absolutnego, dlatego postanowiłam zapytać kogoś o drogę. Nagle dostrzegłam jakąś postać idącą w moim kierunku. Był to szczupły chłopak o długich, gęstych włosach, ubrany w biały t-shirt, luźne spodnie i trampki.
- Przepraszam, nie wiesz może, gdzie mogę tu znaleźć księgarnię? - zapytałam.
<Thomas, wiesz? Pomożesz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz