sobota, 26 lipca 2014

Od Marie C.D. Alyss

- To teraz... Skoro mama kupuje szaty, to co teraz? - Zastanowiła się Alyss.
- Ja bym poszła popatrzeć na zwierzęta, ech... To znaczy ty już masz kota - zająknęłam się.
- Co? Skąd wiesz? - Alyss otwarła szerzej oczy. - Nie mówiłam ci. 
W milczeniu zaczęłyśmy się sobie przyglądać. 
- Wiesz... Zostało mi parę galeonów, a chciałabym sowę - westchnęłam cicho. 
- Tak... Chodźmy do Eeylopa, tam coś się znajdzie - powiedziała bez przekonania Alyss. Popchnęłam drzwi i usłyszałam całą gamę różnych dźwięków, miauknięć, skrzeków, pisków i wrzasków. Najgorsza była jedna sowa, zaczęła drzeć się tak niemiłosiernie, że aż do niej podeszłam. Stanęłam naprzeciw jej klatki, o dziwo ucichła.
- Chyba sama zdecydowała, że chce być twoja - mruknęła dziewczyna. Parsknęłam śmiechem, na co sówka znowu się rozwrzeszczała. Posłałam Alyss wymowne spojrzenie, po czym podeszłam do kasy. Po chwili ściskałam w ręku klatkę z ową krzykaczką. 
- Jak ją nazwiesz? - zaciekawiła się Alyss.
- Samuela - odparłam po chwili namysłu.
- Samuela? 
- Ta... Moja gadatliwa babcia tak miała na imię. 
Alyss zaśmiała się, nagle jej uwagę przykuła kobieta dźwigająca tobołek z szatami, rozejrzała się i dostrzegła nas.
- No! Nareszcie cię znalazłam Alyss. Widzę, że już sobie znalazłaś koleżankę - podniosła wzrok z córki na mnie.
- Dzień dobry, pani McKean - przywitałam się. Dziewczyna wbiła we mnie spojrzenie, otwarłam nieco usta. 
- Znowu to zrobiłaś - szepnęła. Uniosłam pytająco brwi. - Ty wiesz pewne rzeczy, zanim ktoś ci o nich powie - uśmiechnęła się. 
- Co? - zmarszczyłam czoło. 
- MARIE! ILE MAM NA CIEBIE JESZCZE CZEKAĆ? - mama chwyciła mnie za nadgarstek, jakby cały czas tutaj stała. 
- Och... Cześć mamo, to jest Alyss, a to jej mama. 
- Dzień dobry - kobiety podały sobie ręce z uśmiechem, po czym pogrążyły się w rozmowie na temat cen szat. Dorośli... 
- Chcesz popatrzeć na miotły? - powiedziałam bezgłośnie ustami i pokazując głową na wystawę. Alyss skrzywiła się do matki i na palcach od nich odeszłyśmy. Z westchnieniem zachwytu przyjrzałam się Nimbusowi Dwa Tysiące. Gdy już napasłyśmy (to znaczy ja) widokiem wspaniałej miotły zaproponowałam Alyss lody.

<Alyss? Zgodziłaś się? ^_^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz