Tym razem to ja podeszłam bliżej.
Sklep był naprawdę interesujący. Intrygująca była wystawa-jedna jedyna różdżka. Jakież czekało mnie zaskoczenie, gdy w środku zauważyłam ich...tysiące? Nie wiem, w każdym bądź razie całkiem dużo.
Pan Ollivander uważnie mi się przyjrzał. Potem obdarzył mnie uśmiechem.
-Nowa uczennica Hogwartu? Jak przypuszczam, Alyss McKean. Pamiętam Twoją matkę, jakby to było wczoraj. 11 i 1/4 cala, świerk, włos jednorożca. zaraz znajdziemy też coś dla ciebie...
Schował się za regałem z pudełkami.
-Lewo- czy praworęczna?-doszedł do mnie stłumiony głos.
-Praworęczna-odpowiedziałam zaciekawiona.
Po chwili Pan Ollivander wychylił się i podał mi jedną z różdżek.
Popatrzyłam się na nią.
-No. Machnij.
Zgodnie z poleceniem wykonałam jakiś ruch. Ręką nakreśliłam koło. Kiedy usłyszałam dźwięk pękającego dzbanka, skrzywiłam się.
Szybko odłożyłam różdżkę.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało-odpowiedział mi Pan Ollivander, podając mi kolejną.-Spróbuj tą.
Ponownie wykonałam ów ruch ręką. Machnęłam w tę i wew tę. Nie stało się absolutnie nic.
Zaraz potem dostałam kolejną różdżkę.
-Ta powinna być już na pewno dobra.
Już kiedy wzięłam różdżkę do ręki, wiedziałam, że jest idealna dla mnie. Kilka kolorowych iskierek pokazało się na jej końcu.
Sprzedawca wyglądał na zadowolonego z siebie. Wyjaśnił, że to 11 cali, jałowiec i róg jednorożca. To ostatnie jest rzadkim składnikiem, ale najbardziej interesowało mnie to, że wreszcie jestem czarownicą, mam różdżkę!
Zapłaciłam i razem z Marie wyszłyśmy ze sklepu.
-To teraz....-zaczęłam-skoro mama kupuje szaty, to co teraz...-Zastanowiłam się.
<Marie? To co teraz robimy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz