piątek, 8 sierpnia 2014

Od Isabelli

Ulica Pokątna zadziwiała mnie swoją różnorodnością. Gdzie bym nie spojrzała to widziałam co raz to bardziej zadziwiające mnie przedmioty. Do końca wakacji zostało jeszcze parę dni, mimo tego nie przejmowałam się zakupami odpowiednich rzeczy. Najczęściej zwiedzałam sklepy i małymi kroczkami poznawałam świat magii.
Przechodziłam koło Magicznej Menażerii. Przez szyby okien dostrzegłam olbrzymiego żółwia ze skorupą, która, ku mojemu zdziwieniu, mieniła się i błyszczała. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że była inkrustowana klejnotami. Z zaciekawieniem weszłam do sklepu. Miałam nadzieję zobaczyć więcej niezwykłych zwierząt. W środku było dosyć głośno: wszędzie słychać było jakieś piski, syki, skrzeki. Na ścianach piętrzyły się klatki. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Chciałam sobie kupić jakieś zwierzątko do Hogwartu, ale większość tych tutaj nie nadawała się do tego. Do wyboru miałam ropuchę, szczura, sowę albo kota. Ropucha odpadała - nie przepadałam za tymi zwierzętami. Kremowo - żółte szczury w klatce na ladzie nie były takie złe, odznaczały się nawet inteligencją wyższą niż u normalnych. Jednak coś mnie od nich odrzucało. Czyli sowa albo kot. Sowy są bardzo fajne, dużo czytałam na ich temat w książkach, nigdy jednak nie wiedziałam, że przynoszą listy, tym bardziej listy czarodziejów. Raz jednak podsłuchałam rozmowę starszych chłopców. Mówili, że kupią sobie koty, bo listy zawsze można wysłać z sowiarni. Postanowiłam postąpić tak samo. Minęłam rechoczącą głośno gigantyczną purpurową ropuchę i stanęłam przed trzema długimi półkami zastawionymi klatkami z kotami. Były najróżniejszych maści i ras. Usłyszałam kroki. Obok półek stanęła średniego wzrostu kobieta z ciężkimi, czarnymi okularami. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie i zapytała miłym głosem:
- Szukasz czegoś konkretnego, kochanie?
- Zastanawiam się nad wyborem kota. Pomoże mi pani?
Zrobiłam najsłodszą minę na jaką było mnie stać. Sprzedawczyni ugięła nogi z wrażenia. Zaśmiałam się w duchu.
- Oczywiście. Może najpierw zaproponuj, jak ma wyglądać albo jaki ma mieć charakter.
Zastanowiłam się chwilę.
- Chciałabym, aby był stosunkowo grzeczny, za dużo nie rozrabiał. Oczywiście nie szukam jakiegoś leniucha, który cały dzień by spał. Dobrze by było, gdyby szybko się do mnie przywiązał, bo nie lubię jak zwierzak sprawia dużo problemów.
Sprzedawczyni sięgnęła po drugą klatkę od lewej na środkowej półce. Był w niej śliczny, srebrnej maści kot.
- To kot syberyjski - wyjaśniła czarownica. - Nazywa się Alvin. Lubi się bawić. Łagodny, dobrze dogaduje się z innymi zwierzakami. Nie sprawia za dużych problemów.
Kobieta wyjęła kota z klatki i podała mi go. Wzięłam go na ręce. O dziwo nawet się nie wystraszył, przeciwnie, zaczęłam go drapać za uchem i zaczął mruczeć.
- Chyba mu się spodobałaś - stwierdziła sprzedawczyni.
- A on mi - dodałam.
Zapłaciłam za kota (kosztował jeden galeon) i wyszłam na ulicę. Dzisiejsza pogoda była idealna. Było słonecznie, wiał wiatr, który skutecznie chłodził przechodniów. Jak na złość sielankę przerwał jeden mały, głupi, tłusty szczur. Alvin, zaciekawiony niewielkim stworzeniem, wyrwał mi się z rąk i pobiegł za uciekającym szczurem. Rzuciłam się za nim w pogoń. Mam go od dobrej minuty, a ten już ucieka! Kot biegł przez środek ulicy, czarodzieje i czarownice patrzyli na niego z lekkim zaciekawieniem. Nagle szczur wbiegł w małą szczelinę ściany apteki, a Alvin trafił prosto w ręce wysokiego, szczupłego chłopaka o blond włosach.

<Alexander?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz