wtorek, 12 sierpnia 2014

Od Alaine C.D. Piper

- Jasne. To Ty przedzwoń, a ja spróbuje skontaktować się z ciocią - powiedziałam.
- Nie ma obaw, Alaine. Twoja ciocia zaraz tu będzie. Sam ją zawiadomiłem - powiedział Olivander.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
Piper w dalszym ciągu rozmawiała z mamą, a ja usiadłam na stołku obok i zaczęłam się zastanawiać, czy pomysł z zamieszkaniem u ciotki to dobra decyzja. W końcu ona też jest półkrwi i ojciec jej nie znosi. Co jeśli jeszcze bardziej go rozzłoszczę? Byłam w kompletnym dołku. Nagle usłyszałam dzwonek i do sklepu weszła ciocia. Przytuliłam ją mocno, a ona zapytała:
- Co się stało kochanie? Znowu pokłóciliście się z ojcem?
Opowiedziałam całą historię jeszcze raz od początku. Ciotka spojrzała na mnie z troską w oczach i powiedziała:
- Dziś możesz przenocować u mnie razem z koleżanką. Udostępnię Wam ten ogromny pokój na górze, gdzie często przesiadujesz.
- Dziękuję ciociu! - wykrzyknęłam, po czym jeszcze raz mocno ją przytuliłam.
Pip też podziękowała i za chwilę obie wydałyśmy z siebie okrzyk pełen radości.
- W takim razie Wy teleportujcie się za pomocą proszku Fiuu do mojego domu. Olivander Wam pomoże. Ja załatwię jeszcze pewną sprawę i dołączę do Was najszybciej, jak tylko będę mogła, zgoda? - oznajmiła ciocia.
Pokiwałyśmy zgodnie głowami i podeszłyśmy do Olivandera, który trzymał już w ręku proszek Fiuu. Wzięłyśmy trochę, a ja podałam Pip dokładny adres ciotki. Miałam iść pierwsza. Weszłam do kominka, wypowiedziałam odpowiednie słowa i już po chwili ogień przeniósł mnie w odpowiednie miejsce. Jakiś czas później dołączyła do mnie Pip.
- Czy my na pewno trafiłyśmy pod dobry adres? - zapytała dziewczyna.
Przed nami widać było ogromny dom mojej ciotki. Idealnie symetryczny budynek otoczony był gdzie niegdzie bluszczem, wijącym się do góry niczym wąż. Cały dom miał około dziesięć pokoi. Moja ciotka korzystała jednak tylko z dwóch. Zawsze utrzymywała, że ten pałac, bo tak go nazywała, jest dla niej samej zdecydowanie za duży.
- Haha. Nie jestem pewna, ale jeśli chcesz, możemy się do niego włamać - zaśmiałam się i puściłam do niej oczko.
Pip wbiła we mnie wzrok, a po chwili zaniosła się głośnym śmiechem. Na szczęście zrozumiała mój żart. Podeszłyśmy do drzwi, a ja nacisnęłam klamkę. Popchnęłam wrota i już po chwili ujrzałyśmy wielkie schody prowadzące na górę. Skinieniem głowy wskazałam w ich stronę. Obie zaczęłyśmy iść długim korytarzem, aż w końcu doszłyśmy do białych drzwi, za którymi było moje miejsce.
- Tu jest wręcz nieziemsko. Jak Twoja ciocia zdążyła to wszystko zrobić w tak krótkim czasie? - zastanowiła się Pip.
- Sama nie wiem - odpowiedziałam.
Moja przyjaciółka miała absolutną rację. Pomieszczenie naprawdę wyglądało powalająco. Na środku stały dwa, złączone ze sobą łóżka otoczone baldachimem, z masą poduszek na pościeli. Dołączyć do tego balony, serpentyny, mnóstwo jedzenia i oranżady, a wychodzi świetna zabawa. Obie z Pip spojrzałyśmy się w stronę ślicznego łóżka. Posłałam przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie. Ona doskonale wiedział, o co mi chodzi. Złapała mnie za rękę i po chwili obydwie wylądowałyśmy na poduszkach. Śmiałyśmy się niemiłosiernie, gdy nagle zapadła cisza. Zobaczyłam, jak Piper powoli i ostrożnie podnosi się się do góry. Zdążyłam tylko zauważyć, że sięga po coś, gdy krzyknęła:
- Bitwa na poduszki!
Sekundę później zostałam uderzona przez miękką, puchową broń w twarz. Nie chciałam pozostać dłużna na cios przyjaciółki, dlatego szybko chwyciłam w rękę najbliższą poduszkę i oddałam jej. Po chwili bitwa trwała już w najlepsze. Puch zaczął wysypywać się z poduszek. Był wszędzie - na naszych włosach, pościeli i podłodze. Walka toczyła się równo i przez dłuższy czas szala zwycięstwa nie przechylała się na żadną ze stron. Jednak jak to w każdej bitwie bywa, ktoś musi przegrać.
- Alaine, popatrz jaki ładny ptak - powiedziała Pip zdziwionym głosem.
Odwróciłam w stronę okna i już po milisekundzie zostałam obrzucona przez przyjaciółkę serią ciosów. Leżałam na pościeli i próbowałam się jakoś bronić, ale niezbyt dobrze mi to wychodziło.
- Ej, to nie jest fair! - wykrzyknęłam, jednocześnie się śmiejąc.
- Poddajesz się Alaine?
O nie! O tym nie było nawet mowy. Szybko ułożyłam w głowie plan oswobodzenia się spod jej władzy. Uwolniłam ręce i zaczęłam łaskotać dziewczynę. Ona upuściła poduszkę i zaczęła śmiać się w niebo głosy.
- Błagam, przestań! - mówiła prawie przez łzy, ponieważ nie mogła opanować histerycznego śmiechu.
- Tylko wtedy, jeśli się poddasz.
- Dobra, dobra. Poddaje się. Tylko przestań już, no - prosiła.
Gdy tylko to usłyszałam, cofnęłam się i podniosłam ręce w geście zwycięstwa. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam pytająco na Pip, po czym lekko uchyliłam baldachim. W drzwiach stanęła moja mama!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz