Odłożyłem pączka na stół, instynktownie zaciskając ręce w pięści i zacisnąłem zęby. W myślach policzyłem do dziesięciu, szybko, zbyt szybko. Jednak odchrząknąłem cicho i utkwiłem wzrok w jednym punkcie.
- Dlaczego pytasz?- spytałem, a w moim głosie nie było złości. Tylko głuchy spokój. Bez emocji. Kątem oka dostrzegłem na twarzy dziewczyny niepewność. Chyba zrozumiała, że jej pytanie nie było zbyt trafne.
- Bo wspominałeś tylko o ciotce...No i pomyślałam...- Alaine nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Nie żyją- odparłem krótko, bez chwili zastanowienia. Rozluźniłem pięści i spojrzałem blondynce w oczy.- Zginęli, gdy byłem mały.
- Jezu, bardzo mi przykro- powiedziała cicho, a w jej głosie słyszałem niepewność i...coś jeszcze. Uśmiechnąłem się smutno.
- Nie wiem czemu ludzie zawsze to mówią. Nawet ich nie pamiętam.
Między nami zawisła nieprzyjemna cisza. Ponownie wziąłem pączka i ugryzłem kawałek. Przeżułem go w milczeniu, po czym spytałem:
- Opowiedz mi coś więcej. O swoich rodzicach. O sobie.
Alaine przyglądała mi się chwilę, po czym uśmiechnęła się delikatnie.
- No więc, moi rodzice poznali się w Ministerstwie Magii. Oboje są czarodziejami z krwi i kości. Nie przepadają za mugolami.
Większość swojego dzieciństwa dziewczyna spędzałam u ciotki. Potrafiłam godzinami wpatrywać się w zmieniający kolory kociołek. Wszystkie książki związane z eliksirami, które uwielbiam, dostałam od ciotki. Szybko też poznałam Ollivandera, który został moim przyjacielem. Większość czasu spędzałam tam na czytaniu książek, jednak były dni, kiedy mężczyzna opowiadał mi o swojej pracy i Hogwarcie. Wkrótce później dostałam list z Hogwartu. I to chyba tyle.
- Dziękuję- powiedziałem, nie patrząc na nią. Nie zrozumiała o co mi chodzi.
- Za co?
- Za to, że nie drążysz tematu. Choć wiem, że ci ciężko.
Uśmiechnęła się.
- Rozumiem. Każdy ma swoje tajemnice.
Zauważyłem, że już zjadła. Ja w sumie też.
- Zastanawiam się, znasz jeszcze jakieś ciekawe miejsca?
<Alaine? Wybacz, niezbyt to twórcze>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz