- Jasne! Mówiąc szczerze, ja też bym chętnie coś przegryzła - zgodziłam się.
Pożegnaliśmy się z Olivanderem, a ja posłałam mu spojrzenia mówiące:
'Innym razem'. Przekroczyliśmy próg sklepu i chłopak zapytał:
- Masz w ogóle pojęcie, gdzie tu można cokolwiek zjeść?
- Powiedzmy, że jestem stałym bywalcem na Pokątnej. Chodź za mną -
uśmiechnęłam się i skinieniem głowy wskazałam kierunek, w którym
będziemy szli.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że jesteś tu stałym bywalcem?
- Olivander, ten, u którego wybierałeś różdżkę, to przyjaciel mojej
cioci. Często do niego przychodzę porozmawiać o Hogwarcie i nie tylko -
wytłumaczyłam.
- Rozumiem. Tak w ogóle to jestem Alexander - przedstawił się.
- Ja mam na imię Alaine. Wszelkie skróty i zamienniki dozwolone - rzekłam z uśmiechem.
Alexander też się uśmiechnął i po chwili milczenia zapytał:
- Ty też dostałaś list z Hogwartu?
- Tak. Byłam nawet zaskoczona, ale mój tata uważa, że to było oczywiste,
w końcu jestem czystej krwi - teatralnie przewróciłam oczami. Nie
lubiłam, gdy tak mówił.
- Może opowiesz mi coś o sobie. Co lubisz robić? - zainteresowałam się.
- Przepadam za szkicowaniem. Fascynujące zajęcie przenosić to, co
widzisz, na kartkę papieru. Czuje się wtedy tak, jakbym tworzył swoją
własną, lepszą rzeczywistość.
- Też chciałabym umieć rysować, ale nie można mieć wszystkiego. Ja za to
odnajduję spełnienie w książkach. Przenoszę wtedy w inne, fantastyczne
miejsca. To jak darmowy wehikuł czasu.
Skręciliśmy w boczną uliczkę i stanęliśmy przed drzwiami, prowadzącymi do kawiarni.
- To tutaj. Zobacz, nawet udało nam się nie zgubić - rzekłam z uśmiechem.
Weszliśmy do środka i wtedy do naszych uszu wdarło się radosne brzęczenie wejściowego dzwonka.
- No to co, pączki? - zapytał Alex.
- Chętnie.
Podeszliśmy do kasy i zamówiliśmy dwa pączki z lukrem. Potem wyszliśmy z
kawiarni i usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz. Jedliśmy w ciszy, a ja
zastanawiałam się nad tym, jaki jest Alexander. Na pierwszym rzut oka
powiesz: 'Otwarty chłopak'. Jednak gdy dłużej z nim pobędziesz,
zauważysz, że mimo pozornek otwartości, otacza się pewną barierą. Nie
jest do końca otwarty i mimo że odzywa się często, to najcześciej jego
wypowiedzi są krótkie. Niekiedy mam nawet wrażenie, że trzyma mnie na
dystans. W pewnej chwili zaintrygowała mnie jedna rzecz i nie potrafiłam
o to nie zapytać.
- Alex, gdzie właściwie są teraz Twoi rodzice?
Chłopak przygryzł nerwowo wargi i przestał jeść. Wiedziałam już, że mimo
pozornie nieszkodliwego sensu mojego pytania, nie powinnam była
wypowiadać tego zdania.
< Alexander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz